marca 07, 2017

Pierwsze podróże- ile z nich pamiętamy?



Ponieważ ostatnie miesiące siedzę w domu i ciężko pracuję, a kolejny wyjazd czeka mnie dopiero w kwietniu postanowiłam na blogu trochę powspominać. Usiadłam z kubkiem herbaty i paczką przywiezionych z Włoch ukochanych chipsów otworzyłam stary album i zastanawiałam się od czego zacząć... pomyślałam – Chorwacja – bo to była moja pierwsza „świadoma” podróż zagraniczna. Dlaczego świadoma? Bo byłam już na tyle dorosła, żeby doskonale pamiętać to co zobaczyłam i żeby moje wspomnienia z wyjazdu były dziś na tyle „żywe”, by móc go Wam opisać.

Pół kubka herbaty później miałam już otwartych 6 plików tekstowych, każdy do innego posta na bloga... ale podczas ich naprzemiennego pisania naszły mnie takie myśli „głupia byłam, że nie pojechałam do Dubrovnika... przecież miałam okazję zobaczyć Medjugorje... gdybym wtedy miała notes zapisałabym dokładnie jak się wjeżdżało na Sveti Jure w Biokovo”. Niby wyjazd „świadomy”, a jednak nie do końca. Bo mój styl podróżowania od czasu tamtego wyjazdu uległ diametralnej zmianie. Teraz już nie jadę nigdzie „tylko wypoczywać”. Za grzech uważam omijanie ciekawych turystycznie miejsc, które podczas wakacji mam na wyciągnięcie ręki. Gdzieś w międzyczasie po tym wyjeździe do Chorwacji narodziła się we mnie pasja do podróżowania. Pasja, która teraz z dnia na dzień rośnie.



Wyjazd do Chorwacji był moją pierwszą, jak napisałam przed chwilą, „świadomą” zagraniczną podróżą. Jako dziecko dużo jeździłam z rodzicami po Polsce, kilka razy wyjechałam za granicę z klubem sportowym, a potem zespołem tanecznym, ale z tych wypraw na Słowację, Ukrainę, do Grecji i do Luksemburga niestety bardzo mało pamiętam. Pewnie gdybym teraz była dzieckiem pstrykałabym telefonem zdjęcia wszystkiemu co popadnie i za 15 lat mogłabym sobie jakoś pamięć odświeżyć. Ale niestety, wtedy czasy były inne. Na połowie wyjazdów w ogóle nie miałam ze sobą cennego aparatu rodziców (zresztą wcale im się nie dziwię, bo znając moje roztrzepanie pewnie się bali, że go zgubię). W Grecji, gdy już byłam starsza, pierwszą kliszę wypstrykałam na pierwszej atrakcji, drugą prześwietliłam i w sumie do pokazania światu z całego wyjazdu zostało kilka zdjęć.

Za każdym razem, gdy teraz myślę o tym jak wiele wspomnień mi przepadło robi mi się smutno. Ja jestem wzrokowcem. Zdjęcia przenoszą mnie z powrotem w miejsce, które niegdyś widziałam. Na podstawie zdjęcia jestem w stanie odtworzyć wiele faktów i pięknych wspomnień. Widzę swój uśmiech i przypominam sobie jaka byłam szczęśliwa. Widzę widoki i pamiętam jak się nimi zachwycałam. Patrzę na zdjęcie jakiegoś budynku i myślę... no tak Pani przewodnik opowiadała o nim taką historię... Magia ukryta dla mnie w fotografii jest ogromna! Dlatego tak zazdroszczę temu młodszemu ode mnie pokoleniu, które od małego nie rozstaje się z aparatem w telefonie i wychwytuje „nieuchwytne” wydawać by się mogło chwile. Codziennie sprawy, ale też wspaniałe chwile w podróży... oby wracanie do tych chwil sprawiało im w przyszłości tyle radości co mnie...

Trochę tymi refleksami zboczyłam z tematu. A tematem dzisiejszego sentymentalnego wpisu są pierwsze podróże. Z moich zagranicznych podróży pierwszy był chyba Luksemburg, ale poza stresem związanym z zawodami sportowymi nie pamiętam z tego wyjazdu nic. Naprawdę. Nie wiem jak to możliwe. Potem była Słowacja i sytuacja jest w tym przypadku podobna... chociaż z wyjazdem kojarzy mi się mocno zapach oscypków. Kupiłam je rodzicom jako „pamiątkę z podróży”. Jak możecie sobie wyobrażać po ponad 10 godzinnej podróży autokarem nie nadawały się za bardzo do spożycia, a kiedy wyjęłam je z torebki zapach wypełnił dosłownie całe mieszkanie. :) Trzecia z kolei, jeśli pamięć mnie nie myli, była Ukraina... i tu już mam więcej wspomnień. Widzę przed oczami siebie spacerującą z grupą po rynku we Lwowie, pamiętam rodzinę u której mieszkałam podczas wyjazdu i smaki, których próbowałam. Ukraina kojarzy mi się bardzo ciepło i w głębi duszy marzy mi się, żeby do niej wrócić i sprawdzić czy faktycznie jest taka piękna i gościnna jak ją pamiętam. No i Grecja... dwie dobry spędzone w autokarze na graniu w makao i dupę biskupa, obiad w Macedonii składający się z dziwnych dań, których bałam się spróbować (jako dziecko byłam bardzo wybredna), maraton po atrakcjach turystycznych – Ateny, Meteory, Korynt – które teraz doceniłabym na pewno o wiele bardziej niż wtedy. Z wyjazdu do Grecji najlepiej pamiętam kupowanie gąbek w Atenach (przywiozłam je chyba całej rodzinie), spacer po Meteorach (ikona, którą tam dostałam do dzisiaj stoi w domu moich rodziców) i morze! Morze, które kocham do dzisiaj i które za każdym razem zachwyca mnie tak samo.


Podobno są dwa typu ludzi... Ci którzy kochają morze i Ci którzy kochają góry. Ja jestem tym pierwszym typem. Morze mnie uspokaja, bo kiedy je widzę wiem, że jestem na wakacjach! Od razu załącza mi się tryb wypoczynku. Zamoczenie nóg w wodzie jest pierwszą rzeczą, którą robię gdy gdzieś jadę. Kocham szum morza nocą. Kocham jak stopy zatapiają się w piasku podczas spaceru po plaży i jak wciąga je piasek zalewany morskimi przypływami. Góry są piękne, nie da się zaprzeczyć. Majestatyczne, widoki nie raz zapierały mi dech w piersi. Ale prawdziwą, niewytłumaczalną magię ma dla mnie morze!

I nad morze znów się niedługo wybieram. Już za chwilę za chwileczkę... odkreślam niecierpliwie dni w kalendarzu. Zanim jednak znowu umyję stopy morskimi falami zabiorę Was jeszcze do Chorwacji. Tym razem tylko wspominkowo, ale z tego co widzę po objętości postów, które „się piszą” co nieco pamiętam. Ciekawi jak wiele?


Tak sobie pomyślałam, że chętnie poczytałabym jakie są Wasze podróżnicze wspomnienia. Możecie pisać w komentarzach, a jeszcze chętniej przeczytałabym wydłużone wersje opowieści na Waszych blogach. Jeśli tylko macie ochotę napisać wpis w stylu tego, który przed chwilą przeczytaliście, zróbcie to! I koniecznie dajcie mi znać w komentarzu! Chętnie wpadnę do Was i z kubkiem kolejnej herbaty w ręku (tak, jestem uzależniona!) poczytam jakie podróżnicze przygody wy najchętniej wspominacie. Gdzie wyjechaliście na pierwszą „świadomą” podróż? Jakie smaki/zapachy/obrazy kojarzą Wam się z tymi najwcześniejszymi wyjazdami? 
Do przeczytania!

15 komentarzy:

  1. Przeczytałam ten post wczoraj i ajj, tak zaczęłam zastanawiać się jak to było w moim przypadku. Chyba napiszę coś dłuższego o tych pierwszych podróżach, bo to może być ciekawe wspominanie :D Przydałyby mi się tylko jakieś zdjęcia, więc muszę zorientować się czy mam coś na laptopie, czy w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Bardzo chętnie przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się wydaje, że kiedyś - paradoksalnie - podróżowało się łatwiej. Moja mama pojechała maluchem na wycieczkę do Turcji, a teraz... niby otwarte granice, niby samoloty i wszystko proste, łatwe i przyjemne, a jakoś trudniej się zebrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja kocham i morze i góry :) dziwny ze mnie "ludź" ;) U mnie radość z podróżowania najbardziej rozkwita wraz z wiekiem...To, co zobaczymy nikt nam nie odbierze

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja doskonale pamietam moj pierwszy wyjazd za granice, doslownie na chwile - kilka godzin - ale ile emocji to we mnie wzbudzilo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja całkiem niedawno zrobiłam wpis na swoim blogu na temat podróżniczych wspomnień :https://keepcalmandtravelwithkids.blogspot.co.uk/2017/01/wspomnienia.html .Ja kocham morze :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś w tym jest. Było jakoś bezpieczniej (albo o niebezpieczeństwach mniej było słychać).
    Ale nie ma co zamykać się w domu... przecież świat jest taki piękny! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale nie dziwny! Fajny ponad przeciętną widocznie. :)
    Masz świętą rację! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A gdzie byłaś na pierwszym wyjeździe? :)

    To prawda, to ogromne przeżycie! Podczas samego wyjazdu... no i nawet wspominając. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już lecę czytać! :):)
    O.... to tak jak ja! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale ja wolę obecnie podróżować po Polsce, ewentualnie po Słowacji, którą mam tuż za miedzą - pięknych miejsc nie brakuje, a czuję się bezpiecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szybki wypad do jakiegos zameczku w Niemczech. Najwazniejsze z kim tam bylam - z moim teraz przyszlym mezem, choc wtedy nic tego nie zapowiadalo :P

    OdpowiedzUsuń
  13. O to faktycznie piękne i wyjątkowe wspomnienie! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Też prawda "cudze chwalicie, swego nie znacie". Nasza Polska ma bardzo wiele do zaoferowania. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Skąd ja znam ten problem! Przez 10 lat "profesjonalnie" uprawiałam sport i ile najeździłam się po świecie to moje. Zwiedziłam pół Polski, Słowację, Czechy, Estonię, Węgry, Niemcy itd.. byłam nawet na Malcie i w Armenii. Pytanie, co z tego, skoro najczęściej widziałam drogę z szyby autobusu i halę sportową?
    Zastanawiam się nad moją pierwszą świadomą podróżą. To pewnie był Paryż i pierwszy zakupiony poradnik turystyczny. Z miasta nie przywiozłam zbyt dobrych wspomnień - brud, masę ludzi i kolejki ciągnące się kilometrami. Teraz wiem, że (mimo posiadania poradnika!) podróżowałam zupełnie błędnie. Do Paryża trzeba wrócić, a z Francją się pogodzić,o ;)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że moje przemyślenia Cię zainspirowały! :) Wpadaj częściej! Do usłyszenia!