lipca 18, 2017
„Podróżuj, módl się i kochaj” Beata Pawlikowska
Któż nie czytał kultowej książki Elizabeth Gilbert „Jedz, módl się i kochaj”? Historii kobiety szukającej szczęścia, zmiany w życiu i lepszej wersji siebie. Bohaterka po czasie spędzonym na namiętnym jedzeniu włoskiego makaronu i medytowaniu w aszramie w Indiach wybiera się na Bali, gdzie odwiedza lokalnego uzdrowiciela, którego radą na poprawę jej życia jest częstsze uśmiechanie się. Tym szamanem z książki Elizabeth Gilbert był Ketut Liyer mieszkający w balijskiej wiosce Ubud. Ten sam szaman jest też główną postacią w książce Beaty Pawlikowskiej... ale pokazany jest z trochę innej perspektywy.
Kultowe filmy i książki mają to do siebie, że napędzają turystykę. Tak jak po „Władcy Pierścieni” wszyscy chcieli lecieć do Nowej Zelandii, po „Harrym Potterze” do Londynu, a po „Vicky Christina Barcelona” do Barcelony, tak i po „Eat, Pray, Love” („Jedz, módl się o kochaj”) kobiety z całego świata zechciały odwiedzić znanego balijskiego szamana Ketuta Liyera. Z lokalnego uzdrowiciela Ketut stał się gwiazdą i atrakcją turystyczną, a lecznicze seanse u niego przemieniły się w masowe 15 minutowe wizyty z kolejką „zgodnie z pobranym numerkiem”. Beata Pawlikowka odwiedziny u szamana opisuje i przeżywa zupełnie inaczej niż autorka książki „Jedz, módl się i kochaj” i przede wszystkim to przeżycie opisane jej w jej konkurencyjnej książeczce „Podróżuj, módl się i kochaj”. Nie chcę zabierać Wam przyjemności z czytania, więc jeśli chcecie wiedzieć jak od kulis wygląda konsultacja u uzdrowiciela sięgnijcie po „Podróżuj, módl się i kochaj”.